Mimo licznych ostrzeżeń ludzie nadal przekładają pośpiech nad własne życie. Na początku października na trasie Warszawskiej Kolei Dojazdowej doszło do śmiertelnego potrącenia. Mężczyzna przechodził przez tory i zginął pod kołami nadjeżdżającego składu. Ludzie zastanawiają się, czy to nie było samobójstwo, oceniając ryzyko przypadkowego potrącenia przez WKD za mało prawdopodobne.

WKD jeździ wolno i głośno, ale porusza się zdecydowanie szybciej niż człowiek

Kiedy na portalu Wawalove opublikowano informacje o śmiertelnym wypadku na trasie WKD, czytelnicy nie dowierzali, że nie było to samobójstwo. Ludzie wciąż nie mogą sobie uświadomić, jakim cudem można przypadkowo zginąć pod kołami kolejki dojazdowej czy pociągu. Przecież nadjeżdżający skład jest widziany i słyszany z daleka. Mimo to ludzie wpadają pod pociąg i giną, zupełnie przez przypadek.

Mężczyzna, który zginął na torach WKD w powiecie pruszkowskim, przechodził na drugą stronę. Znajdował się na nieoznakowanym i niedozwolonym przejściu. Była po godzinie 18, zmierzchało. Nic więc dziwnego, że maszynista WKD nie zwolnił. Prawdopodobnie za późno dostrzegł przechodzącego przez tory mężczyznę.

Wypadki na torach zdarzają się zdecydowanie za często

Osoby pragnące zakończyć swoje życie często wybierają pociągi, dlatego, że jest to pewna i szybka śmierć, przynajmniej w teorii. Z tego miejsca chcemy prosić wszystkich, by, zamiast szukać odwagi na odebranie sobie życia, znaleźć odwagę na poszukanie pomocy.

Jeśli zaś chodzi o śmierć na torach, znaczna ilość zgonów jest dziełem przypadku. A bardziej nieostrożności pieszych. Nie doceniamy prędkości pociągów i stanowczo przeceniamy własne szanse. Stąd wypadki na torach zdarzają się co kilka tygodni. Nie o wszystkich mówi się w mediach i warto o tym pamiętać. Szukajcie bezpiecznych przejść i zachowujcie podwójną ostrożność!